piątek, 19 kwietnia 2024

Marek Toman - Straszna nowina o okrutnym mordzie Szymona Abelesa


Istotnie, to było straszne! Ostrzegam, żeby broń Boże po to nie sięgać!

Tak w ogóle to pożyczyłam to w grudniu chyba, przez przypadek - brałam coś z darmówki i zauważyłam w oddanych: czeskie, ba! praskie i w dodatku nie całkiem historyczne, tylko ze współczesnym wątkiem. Leżało od tej pory jako ten wyrzut sumienia i w końcu zabrałam się, no bo już nie da rady dalej prolongować.  

Bodaj by pokręciło (tylko kogo? autora? wydawcę? bibliotekę? mnie samą?)! Jest to taka szmira, że daaaaawno nie czytałam. I bardzo chciałabym nigdy już nie czytać.

Historię żydowskiego chłopca, który zmarł i został uznany za męczennika za wiarę, bo ponoć wcześniej wyraził pragnienie przejścia na katolicyzm - znałam. Z Kischa chociażby, który o tym pisał w Praskim pitavalu. Historia to do dziś niewyjaśniona i tak już pewnie pozostanie, choć wszystko wskazuje oczywiście na jedną wielką jezuicką manipulację.

Ta zbeletryzowana historia to jedno, ale przeplatająca się z nią opowieść o antropologu, który ma odnaleźć grób Szymona Abelesa w Tyńskim kościele, a dziwnym zbiegiem okoliczności ma syna też o imieniu Szymon i ten syn znika - to jest dopiero awantura. Kochający tatuś zaczyna grać w tajemniczą grę, której oddawał się nastolatek, w nadziei, że go tam znajdzie... Poza tym nie robi nic, no bo przecież kopie w podziemiach kościoła i nie ma czasu. Po czym pod koniec książki dowiadujemy się, że syn przysyłał mu esemesy, podczas gdy tak naprawdę pisał do matki (rodzice są w separacji). Czy to błąd autora czy tłumacza (jemu albo jej), diabli wiedzą.

Ale fabuła to jedno, a sposób pisania to drugie: beznadziejny, pełen błędów, niezręczności, wtrętów od czapy. I tu jeszcze dochodzimy do kwestii tłumaczenia. Aż poszukałam, kto zacz, ten tłumacz. Więc uwaga filolog polski, a także slawista. No to ma spory problem z posługiwaniem się ojczystą mową. Plus takie casusy, jak mylenie Letny z Letňanami, gdzie Rzym, a gdzie Krym? To może pomylić jedynie ktoś, kto był w Pradze raz na weekend.

Sumując: książka jest napisana źle i przetłumaczona źle i niech ją piekło pochłonie, dziś po fajrancie lecę ją oddać.  

A tak z ciekawości: w stopce są trzy osoby podpisane pod opieką redakcyjna, redakcją i korektą. Więc jeżeli na przykład w druku zostaje także zamiast tak że, to komu to przypisać? No bo odkąd zecer nie składa pracowicie literek w wierszowniku popełniając tego rodzaju pomyłki, tylko tłumacz przysyła plik w wordzie, to w gruncie rzeczy błąd na samym początku popełnił on. Tłumacz. Filolog polski.

Początek:

Koniec:

Wyd. WAM, 2016, 454 strony

Tytuł oryginalny: Veliká novina o hrozném mordu Šimona Abelese

Przełożył: Andrzej Babuchowski

Z biblioteki

Przeczytałam 18 kwietnia 2024 roku


NAJNOWSZE NABYTKI

W ubiegłą niedzielę wyszykowałam się na tyle wcześnie, że już o 10.00 ruszyłam w drogę. Czekały na mnie mianowicie dwie książki ze Śmieciarki, których odbiór przekładałam od tygodnia. Na szczęście w sobotę wieczór przypomniałam sobie, że mam kartę MPK dopiero od poniedziałku, bobym pięknie zabuliła karę, gdybym wsiadła do autobusu! Ale uznałam, że nie jest to tak daleko, żebym nie mogła udać się per pedes.

Oj! Nie przypuszczałam jednak, że słońce tak mocno operuje, jak mawiała moja mama. Oczywiście przypłaciłam wycieczkę globusem.

Wracając nadłożylam jeszcze troszkę drogi, żeby zdokumentować jedno z ostatnich szaleństw krakowskich. Otóż jakiś czas temu zrobiono alejkę skracającą drogę do mojego osiedla i wysadzono ją wiśniami. Jak tylko zaczyna się kwitnienie, zjeżdża tu cały Kraków na sesje. Gdy jadę do pracy widzę kilkanaście osób, gdy wracam, można je liczyć w setki 😂 Oczywiście gdyby to było w Pradze sama bym tam leciała 🤣 Albo w Korei, co zwykle pokazuje Wiola. A' propos, Pierogi z kimchi to właściwie jedyny profil na YT, który jeszcze oglądam - ale to się zmieni, niech już skończę z tą pracą, to wrócę do moich 500 kanałów 🤣🤣🤣

A koło domu zobaczyłam dzięcioła, obcyndalał się w robocie i głównie obskakiwał drzewo dookoła - i całe szczęście, bo mi tylko głośnego stukania brakowało do bolącego łba.